To, co zostaje w nas na zawsze (okładka  miękka, wyd. 03.2023)

„Na pewnym etapie musisz przestać się tak bardzo przejmować tym, czego potrzebują wszyscy dookoła ciebie, i zacząć myśleć o własnych potrzebach.” Uciekająca panna młoda pragnie napić się przepysznej latte, ale napotyka parę trudności. Jedną z nich jest jej siostra bliźniaczka, która po mistrzowsku podpadła niemal każdemu w Knockemout. Naomi nie dość, że musi tłumaczyć każdemu, że nie jest Tiną, to staje się ofiarą napadu szału przystojnego Wikinga. A potem zostaje okradziona przez swoją bliźniaczkę i odkrywa, że ta w ramach rekompensaty zostawia jej pod opieką siostrzenicę, o której nasza bohaterka nie miała bladego pojęcia. To wszystko wydarzyło się zaledwie na przestrzeni dwóch dni. I spotkało to osobę, która uwielbia mieć wszystko zaplanowane i nie rozstaje się z listą. Przystojny Wiking, w niektórych kręgach znany jako Knox, postanawia pomóc Naomi i jedenastoletniej Waylay i właśnie to będzie motorem napędowym tej historii. Knockemout to miasteczko w Wirginii, gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Lucy Score ma ogromną wprawę w opisywaniu małomiasteczkowych historii i tutaj też możemy tego doświadczyć. Na czas lektury, stajemy się jednym z mieszkańców i przeżywamy historię razem z bohaterami. Naomi jest kobietą, która od małego czuła presję bycia idealną. Nikt jej tego nie kazał, ale dorastając z siostrą, która tylko sprawiała kłopoty, poczuwała się w obowiązku, że musi przynosić radość i dumę rodzinie. To zostało jej do dzisiaj. Chociaż jej relacja z siostrą praktycznie nie istnieje, gdy Tina potrzebowała pomocy, Naomi od razu przyjechała. Bardzo ją polubiłam i chociaż momentami miałam ochotę nią potrząsnąć, nie wyobrażam sobie, żeby ta książka miała inną główną bohaterkę. Naomi Witt jest osobą, która porzuca swoje marzenia i plany, by zostać opiekunem swojej siostrzenicy. Przeprowadza się do małego miasteczka i stara się zapewnić dziewczynce normalny dom. Jest niesamowicie ciepłą osobą, która wzbudza sympatię w każdej napotkanej osobie. Pomoże każdemu, ale przy tym wszystkim zupełnie zapomina o sobie. Knox Morgan to zamknięty w sobie kawaler, któremu dobrze jest tak, jak jest. Ma swoje biznesy, ukochanego psa Waylona i domowe zacisze, w którym sam jest dla siebie towarzystwem. Pan Gbur bądź Mruk, śmiało mogłoby być jego drugim imieniem. Ten postawny mężczyzna, ma jednak wielkie serce, którego się wstydzi. Nawiązuje z Naomi więź, której nie chce. Kobieta jest przeciwieństwem tego, czego oczekuje od życia, ale mimo to, nie potrafi wyjść z jego głowy. Bohaterowie są mocną częścią tej historii. Zarówno Naomi i Knox, jak i wszystkie postacie drugoplanowe są bardzo prawdziwe i wykreowane w taki sposób, który sprawia, że możemy się z nimi utożsamiać. Pokochałam historię naszej dwójki i to, w jaki sposób rozwijała się ich relacja. Jak powoli opadały mury Knoxa, a Naomi stawała się pewniejsza siebie. Jak Waylay rozkwitała i w końcu miała dom i rodzinę, na którą zasługiwała. Nawet psy naszych bohaterów skradły moje serce. „To, co zostaje w nas na zawsze” to tak naprawdę obraz ludzkiego życia. Wzloty i upadki, które nas spotykają. Historia ta daje nam nadzieję na to, że zawsze możemy odmienić nasz los. Pokazuje, że chociaż czasem jest ciężko, tak z pewnością kiedyś będzie lepiej. Cieszę się, że opisane wydarzenia nie są przerysowane. Chociaż historia jest lekka, tak znajdują się w niej też nieco smutniejsze momenty. Scena, gdzie dziewczyny rozmawiają o tym, że są niewystarczająco dobre, by z nimi zostać łamie serce. Przez tę historię się płynie, zostajemy wciągnięci w świat Knockemout i nim się obejrzymy, jesteśmy na końcu książki. Jedyną rzeczą, do której się muszę przyczepić, bo aż mnie to raziło były niektóre sformułowania, głównie dotyczące opisów/nazewnictwa przyrodzenia Knoxa. I tutaj muszę sprawdzić sobie wersję oryginalną, czy Lucy Score miała aż taką wyobraźnię do opisywania, czy to może po prostu takie tłumaczenie. Już troszeczkę tęsknię za naszymi bohaterami, ale spotkamy się z nimi w „To, co skrywamy przed światem”.

Historia Naomi i Knoxa bardzo mnie wciągnęła, zdecydowanie za szybko skończyłam książkę. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki z serii!

książka w ogóle nie spełniła moich oczekiwań, dużo widziałam o niej na tik toku i chyba na tym powinno się skończyć, historia dość infantylna, kojarzy mi się z książka „Pan Masters”, można było fajnie rozwinąć różne wątki tymczasem większość jak została szybko zaczęta tak szybko urwana, bohater jak i bohaterka bardzo irytująca, książka niby ponad 600 stron a zero ciekawego przekazu, czytało mi się ja bardzo ciężko bo nie dało się w nią wciągnąć tak jak oczekiwałam wiec na pewno nie zostanie na mojej polce tylko pójdzie w świat dalej ponieważ historia niewarta zachodu.

Typowa historia by się zrelaksować, na jeden raz, szybko się czyta. To, co mi bardzo przeszkadzało w lekturze, to tłumaczenie: raz są tam zwroty w języku angielskim, raz w polskim. "Daze","daisy", "the mall" itd., których osoba posługująca się językiem polskim nie będzie w stanie zrozumieć. Brak tu spójności. A w niektórych przypadkach zwyczajnie rzeczy, które powinny być przetłumaczone, nie zostały. Bardzo wytrąca to z rytmu podczas czytania.

MYŚLAŁAM ŻE TO LEKKA KSIĄŻKA A TO SMUT ALE I TAK ŚLICZNA KSIĄŻKA 🥹💗

Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Na początku historia wydawała się super, mimo powtarzalnego motywu dwóch braci, jednak ciężko było mi się w nią wciągnąć. Później było tylko gorzej. Relacja głównych bohaterów jest strasznie dziecinna, mimo ich "zaawansowanego" wieku. Nie mogłam też przeboleć ciągłego zwracanania się do siebie per "Stokrotko, Wikingu". Zakończenie przewidywalne, jedyne co trzymało mnie aby skończyć tą książkę był wątek Tiny.

Eeeeeeee nie po prostu nie

Nie wiem czemu tak długo się do niej zbierałam ale 2 dni i nie było książki Kocham ♥️

Przeczytałam w zaledwie kilka dni. Naprawdę wciągająca

Czy lubicie książki z małomiasteczkowym klimatem? Jeśli tak to książka Lucy Score "To co zostaje w nas na zawsze" będzie dla Was idealna 😉 Jak średnio lubię książki w takim klimacie, to ta mi się podobała. Może mnie nie zachwyciła jak innych, ale czytało się ja bardzo przyjemnie🥰 Knox to samotnik, który lubi swoje spokojne życie. Jednak pewnego dnia w jego mieście pojawia się Naomi. Do Knockemout sprowadza ja siostra bliźniaczka, która potrzebuje pomocy. Jednak Naomi nie spodziewa się kogo zastanie na miejscu. Jej życie nagle diametralnie się zmienia, a kobieta nie jest na to wszystko gotowa. Knox decyduje, że robi wyjątek i pomoże Naomi w uporządkowaniu jej życia, by potem móc wrócić do swojej codzienności. Naomi to zawzięta w sobie kobieta, która kocha listy. Wszystko spisuje w punktach. Jednak potrafi też bronić swojego zdania, a przede wszystkim bliskich jej osób. Jest bardzo oddana przyjaciołom i rodzinie. I właśnie w tym wszystkim tkwi jej urok. Knox to trochę taki #grumpy Urzekły mnie drobne szczegóły w jego zachowaniu. Robił proste czynności, które wydają się być mało istotne, np przynosił Naomi jedzenie i kawę, czy pomagał w zakupach. Takie zachowanie jest często niedoceniane, a wiele znaczy. Nigdy nikt nie troszczył się o Naomi, w sposób w jaki robił to Knox. Niestety były momenty, kiedy książka mi się dłużyła, ale myślałam, że przynajmniej nic nie jest na siłę przyspieszane. Relacja bohaterów była naturalna i pełna energii, a oboje tworzyli połączenie pełne chemii i humoru🥰 Jednak w tej książce najbardziej podobał mi się wątek Naomi i Waylay. Ich historia jest pełna bezwarunkowej miłości i ciepła, ale ma również kilka trudnych momentów. Pokazuje niezwykłą siłę rodziny i przyjaźni. Naomi bez wąchania podjęła decyzję by dać siostrzenicy dom, jakiego nigdy nie miała, a cała społeczność Knockemout jej w tym pomogła. To była najlepsza część książki. Polecam💙