3/5
26-03-2024 o godz 17:26 przez: olivreads
Miałam mnóstwo nadziei, że ta część okaże się wyśmienita. Tak się jednak nie stało. Począwszy od tego, że postacie nie zachowywały się w sposób podobny do nich z poprzednich części, kończąc na niepotrzebnych wątkach, które rozszerzają książkę. W książce zmiana narracji zachodzi co 2 strony, co może być dezorientujące dla czytelników. Zbyt dużo wątków pobocznych, których naprawdę dostajemy tutaj mnóstwo, od np. Thariona i Ithana, którzy jedynie co robią w całej książce to ubolewają nad swoją osobą. Bez tych wydarzeń, główna fabuła by nie ucierpiała, byłaby bardziej interesująca i ciekawa. W tej części dowiadujemy się milion informacji na raz i większość z nich to otwarte albo przymknięte wątki, które nie są dopracowane na miarę Sarah J. Maas i po prostu nie mają sensu albo są niepełne i nielogiczne. Najważniejsze wydarzenie całej serii- walka z Asteri okazało się być przyśpieszone na maksa. Główni dobrzy bohaterzy jak i ci źli, sprawili, że całe pokonanie wrogów, którzy żyli o wiele wiele więcej lat niż oni, wydawało się proste, nudne i płaskie. Jednakże w książce znalazły się postacie czy fragmenty, które umilały mi czytanie tej pozycji, jak np. Lidia, czy wątek z multiwersum. Podsumowując, przychodzi mi to z trudem, wypowiadać się w ten sposób o książce SJM, której twórczość kocham nad życie... jednakże ta pozycja nie zdobyła mojego serca.
Czy ta recenzja była przydatna? 6 1
5/5
06-04-2024 o godz 18:38 przez: Ewelina
🔥 [współpraca reklamowa wydawnictwo uroboros] 🔥 Wątki: magiczne istoty, zmiennokształtni, podróże między światami, magiczne pasożyty, wielka bitwa, konsekwencje przeszłości, przeznaczenie, towarzysze, miłość, przyjaźń, rodzina. 🔥 S P O J L E R 🔥 Przed przeczytaniem tej recenzji zapoznaj się z poprzednimi tomami i serią "Dwór cierni i róż" oraz skonsultuj się ze swoim lekarzem. Czytasz na własną odpowiedzialność. 🔥 SPOJLER 🔥 Serio mówię. Ta recenzja będzie zawierała trochę spojlerów do obydwu serii Maas. Nie da się inaczej. 🔥 Spojler 🔥 Pewni jesteście? 🔥 Po zaskakującym skoku Bryce do Velaris (tak, trzeci tom bardzo łączy się z Dworami, więc jeżeli nie jesteście z nimi na bieżąco to radzę nadrobić ;)) pierwsza część książki kręci się głównie w Velaris i tajemnicach Prythianu oraz Midgardu, które pokazują dlaczego te światy są połączone. Dużo miejsc i bohaterów z Dworów nie ma, są tylko lochy, tunele i Więzienie, a najbardziej poznajemy tu Nestę i Aza (którego zaczęłam lubić, bo do tej pory był mi obojętny), jest torchę Rhysa (torchę za mało, ale jednak pasowało to zagranie, bo pokazuje, że Rhys nie odwala całej roboty), Kasjana oraz Amren, a o reszcie prawie że nie ma nawet wzmianek. A wydarzenia z pierwszej części na końcu sugerują, co może się dziać w kolejnym tomie Dworów. 🔥 Co do Midgardu dzieje się baaardzo dużo, jest dużo perspektyw (kocham to u Maas) innych bohaterów (Ruhna, Lidi, Ithana,Thariona). Akcja nie dzieje się tylko wokół Bryce i Hunta (na szczęście), bo w tym tomie stracili swój urok. 🔥 W "Domu płomienia i cienia" dzieje się na maksa od początku, jedynie mamy typowy spokój z początków książek Maas na początku drugiej części książki, a później przez resztę części i trzecią część tyle się dzieje, że kiedy jest już koniec ma się takie: "Ale że co? Że jak? To już koniec? Niemożliwe". Trochę nie ogarniam, że to już koniec, ale czuję przez zakończenie tego tomu satysfakcję. 🔥 Bryce po pierwszej części wkurzyła mnie maksymalnie swoim głupim zachowaniem. Cały czas podkreśla jaka ona to mocarna (co w praktyce nie bardzo jej wychodzi nie licząc jej potężnej mocy, która nie do końca jest jej) i jak bardzo kocha bliskich i chce ratować swoją planetę kosztem swojego życia, ale wpakowała w kłopoty swoich bliskich, do tego omal nie zniszczyła innej planety i swojej. Tylko drwi, do tego bardzo knuje przeciwko każdemu, żeby tylko zrobić wszystko sama, nikomu nie ufa i nie wierzy w siłę bliskich. Również jest definicją feminizmu; faceci dzielą się na alfa dupków lubianych i drani, którym koniecznie trzeba pokazać ich kąt; faceci są dla niej tylko dodatkiem, bo to wszystkie kobiety są najpotężniejsze. Do tego dodajmy jej relację z Huntem... Nie czuję ich, Hunt jest zepchnięty do poziomu seksualnego i do bycia baterią dla Bryce, wielkiego wojownika w nim nie ma. Tak, mam swoją nie ulubioną bohaterkę u Maas i do tego główną bohaterkę. 🔥 Reszta bohaterów była jeszcze cudowniejsza niż do tej pory. Ithan, Hypaxia, Lidii, Ruhn, Tharion i jeszcze inni trzecioplanowi bohaterowie, których poznajemy teraz o wiele lepiej. W związku z nimi nic nie zdradzam, bo tu się dużo działo, było dużo zawirowań, zmian, że nie wybaczyłabym sobie tych spojlerów. Ale mówię wam, z tą piątką była jazda bez trzymanki. Moimi ulubieńcami są Ruhn i Lidia, ich relacja dopiero się zbudowała, ale czytając ich sceny od razu przychodzili mi na myśl Rhys i Feyra oraz Nesta i Kas, byli cuuudni. A największym zaskoczeniem jako bohater i jako męski bohater był Ithan, więc wszelkie środki chemiczne na uspokojenie zalecane.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
24-03-2024 o godz 13:42 przez: Bogumiła
Jak już większość pewnie wie, wszystkie serie dzieją się w jednym uniwersum. Można było to wywnioskować z wzmianek w każdej z tych serii 😏 ale dopiero w poprzednim tomie Księżycowego Miasta czytelnicy mogli przeczytać kto z kim się spotkał... Jak to spotkanie przebiegło i czy bohaterowie współdziałali ze sobą? No nie będę spojlerować 😁 sami musicie sprawdzić. Przyznam, że Bryce jest najmniej lubianą przeze mnie główną bohaterką książek Maas. Pewnie nie jestem jedyna w tym odczuciu. Jednak pod koniec tej książki zyskała trochę w moich oczach 😉 Powieść ma prawie 1100 stron, więc dzieje się wiele i prawdopodobnie jest to ostatni tom z tej serii, choć jest jeden wątek nie zakończony. Być może zostanie on zamknięty w opowiadaniu, które będzie można pobrać ze strony wydawnictwa prawdopodobnie po premierze (kod QR znajduje się na końcu książki). Zobaczymy 😏 Przez pierwsze rozdziały autorka bardzo często przeskakuje pomiędzy kilkoma bohaterami, fragmenty są zazwyczaj dosyć krótkie, więc nie za bardzo można się wczuć w daną scenę. Dopiero później wątki zaczynają się spinać i można się skupić na rozwoju fabuły. Wtedy też powieść zaczyna mocno wciągać, zwłaszcza pod koniec, gdy dochodzi do ostatecznego rozrachunku z Asteri. Jest intensywnie, jest krwawo, są też zaskakujące zwroty akcji, a wszystko szaleńczo gna do przodu. Jak zawsze u Maas są zarówno wspaniali i wspierający towarzysze, jak i ich okrutne, bezwzględne przeciwieństwa, z którymi trzeba się kategorycznie i ostatecznie rozprawić. Wydaje mi się też, że to co wydarzyło się w tej powieści będzie miało wpływ na fabułę kolejnej części Dworów 🤔 jak wielki? To się okaże, gdy powstanie kolejny tom 😉
Czy ta recenzja była przydatna? 1 1
5/5
25-04-2024 o godz 09:43 przez: myyysiak
Przyznam się szczerze, że czytanie serii Księżycowe Miasto było dla mnie ciężkie, ale nie ze względu, że nie było flow z książką i bohaterami (co to to nie!), tylko przez grubość tomów. Jednak gdy dowiedziałam się, że będzie wydana trzecia część jakoś szybciej poszło mi dokończenie czytania drugiej części. A trzecia część to już istny smaczek! "Zanim tu przybyła, Ruhn nazwał ją królową. I po raz pierwszy w życiu, idąc przez to morze śmierci uniosła głowę odrobinę wyżej. Jakby z jej ramion spływał królewski płaszcz; ciągnący się za nią tren gwiezdnego światła. Jakby miała na głowie koronę prowadzącą ją przez mrok." Kto czytał "Dom nieba i oddechu" wie jak się zakończył - Hunt, Ruhn i Baksjan trafili do niewoli Asteri, a Bryce zniknęła przenosząc się do innego świata po upragnioną pomoc dla swoich bliskich i dla innych ludzi żyjących na Migdardzie. W "Dom płomienia i cienia" okazuje się, że Bryce nie trafia na upragniony Hel, a do krainy, w której żyją Fae wysokiego rodu, rodu. Ci Fae to prawdopodobnie potomkowie jej przodków. Tam powoli odkrywa przeszłość, to co stało się tysiące lat temu i co prawdopodobnie pomoże jej zrozumieć czym kierują się Asterii w podbojach świata. Szukając pomocy znalazła inny świat, jednak wie, że musi wrócić na Midgard i pokonać Asteri. Jak myślicie czy bohaterowie Księżycowego Miasta w końcu osiągają swój upragniony cel i pokonują Asteri? A może nie da się ich pokonać i trzeba żyć tak jak im każą? To zdecydowanie moja ulubiona część Księżycowego Miasta, tzn. od początku seria mi się podobała i bohaterowie również, ale ta część jest boska. I jeszcze to, że Bryce trafiła do świata z Dworów. Jak dotarło do mnie, że to takie jakby hm.. połączenie serii (bo jedna wnika w drugą), to uh.. cudo! Akurat Dwory to nie była ta najbardziej przeze mnie lubiana z serii autorki (tak, mój nick to połączenie imion z Dworów), bo wolę Szklany Tron i jakże przecudowną i równie wkurzającą Aelin, ale i tak było takie: "aaaa! Ale fajnie!". Wiadomo, że autorka nie mogła połączyć Bryce i Aelin w jednej książce, bo już po paru stronach wszystko by wybuchło za ich sprawą i książka za szybko by się skończyła. Jednak to połączenie, gdzie pojawia się Rhysand, Nesta i cudowny Azriel było boskim zabiegiem autorki. Oczywiście są tu też inne aspekty "fajności" tej części. Ci co czekali z utęsknieniem na kontynuację części drugiej na pewno się nie zawiodą. Sama po drugiej części, która się wręcz urwała miałam takie: ale, że co? gdzie reszta??? To czekanie, aż dowiemy się czy Bryce wróci z armią Hel czy jednak nie było straszne. Jednak ja dla mnie autorka rekompensuje nam te oczekiwania tym połączeniem KM z Dworami. Przynajmniej tak jest dla mnie. Podoba mi się fabuła (wiadomo!), bohaterowie, o każdy na swój indywidualny sposób jest ciekawą i oryginalną postacią. Wiadomo, że najbardziej lubię Hunta i Bryce, ale nie da się nie lubić Tariona, Ruhna czy nawet Baksjana. Mimo, że ciężko czytało mi się tak grube tomiszcze jakim jest trzeci tom, jednak nie poddawałam się i w domu nie odrywałam się od tego tomu - fabuła tak pochłania, a w pociągu nie mogłam oderwać się od ebooka. Byłam bardzo zdeterminowana żeby wiedzieć co się wydarzy w każdym kolejnym rozdziale, bo za każdym razem gdy jeden się kończył to czułam niedosyt i musiałam koniecznie zacząć drugi, a potem następny i następny. Trzeba dodać, że w tym tomie zostają wyjaśnione wszystkie wątpliwości i zagadki. Podsumowując: jeżeli kochanie fantastykę tak jak ja, czytajcie książki Sarah J. Maas, bo warto, ona zabierze Was do takich światów, takich miejsc, gdzie nigdy Wasza wyobraźnia by Was nie zabrała.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-04-2024 o godz 19:16 przez: Magdalena Senderowicz
Czy macie jakąś tegoroczną premierę, na którą najbardziej czekacie? Bo ja najbardziej czekałam na kontynuację „Księżycowego Miasta”! I oto się doczekałam, bowiem „Dom Płomienia i Cienia” miał premierę niemal idealnie z początkiem wiosny. Od lat jestem wierną fanką Sary J. Maas i kocham jej twórczość, ale nie tylko to sprawiło, że chciałam poznać dalsze losy Bryce Quinlan. Doskonale pamiętam, jaki mindfuck zapewniła nam autorka zakończeniem poprzedniego tomu… Czy mamy już od czynienia z Maasverse? Tak, zdecydowanie tak, a wy jeśli jeszcze nie znacie jej książek, to powinniście to jak najszybciej zmienić! Po raz kolejny zostałam oczarowana światem stworzonym przez autorkę, tym niesamowitym dopracowaniem go, tym czerpaniem inspiracji z różnych mitologii, z różnych aspektów popkultury. Maas tworzy coś naprawdę niesamowitego, potrafi to doskonale rozbudować i opisać, przelać swoje wizje na papier w bardzo namacalny, poruszający wyobraźnię sposób. I mam wrażenie, że jej po prostu wszystko wychodzi doskonale – nawet łączenie światów, co w przypadku wielu innych pisarzy po prostu się dobrze nie zgrywa. Tutaj to wszystko ma sens, a ja sama nie spodziewałam się tego, że autorka jeszcze bardziej rozwinie całe swoje uniwersum, że zafunduje nam kolejną wspaniałą opowieść o przodkach Fae i nie tylko. Powrót do tego świata był jak powrót do domu. To było niesamowicie przyjemne i komfortowe. Maas tworzy bohaterów, których się po prostu uwielbia – przynajmniej jeśli chodzi o tę dobrą stronę, ale potrafi również odpowiednio wykreować złe charaktery, które nie są złe „bo tak mi się podoba”, tylko mają konkretną genezę, a motywacje ich działań są odpowiednio wyjaśnione. Wymyślone przez nią postacie są jak żywe, są jak moi najlepsi przyjaciele, którym kibicuje, z którymi śmieję się i płaczę, z którymi śmiało stanęłabym na polu walki. Uwielbiam relacje pomiędzy nimi, czy to przyjacielskie czy miłosne, kocham ten świat, tę bogatą historię, te różnorodne motywy, ten klimat. „Księżycowe Miasto” to kawał przyjemnego fantasy – które w pierwszych tomach zdecydowanie kwalifikowało się jako porządne urban fantasy, choć w przypadku tomu trzeciego nieco odchodzimy od tej specyfiki, ale nie jest to w żadnym wypadku coś złego! Maas i tak czaruje. Sarah J. Maas potrafi w odpowiedni sposób wyważać wątki, tak aby żaden z nich nie dominował w fabule. Wszystkie pięknie się uzupełniają, stanowią porywającą całość, zapewniają czytelnikowi ogrom różnorodnych emocji. To właśnie kocham w tych historiach – że zapewniają mi nie tylko doskonałą przygodę u boku wspaniałych postaci, ale przede wszystkim mocno angażują mnie emocjonalnie. Niejednokrotnie łzy same spływały po moich policzkach, niejednokrotnie rzucałam w trakcie lektury przekleństwami – czy to wyrażającymi rozpacz, czy też zdziwienie czy też coś stylu „ale to było mocne!”. Jestem zachwycona tym, co otrzymałam. I mimo że doskonale zdaję sobie sprawę z pewnych drobnych mankamentów w twórczości Maas, to totalnie przymykam na nie oko, bo po prostu całkowicie ją uwielbiam i zawsze pragnę więcej!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-05-2024 o godz 10:01 przez: Snieznooka
Nie da się ukryć, że twórczość Sarah J. Maas należy do moich ulubionych i kiedy tylko mogę i pojawia się nowa książka, wiem, że nie ma takiej siły, któryby mnie powstrzymała przed lekturą. „Dom płomienia i cienia” to trzeci i pokaźny tom Księżycowego miasta. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się niczego innego, autorka znana jest z książek pokaźnych rozmiarów, co mnie poniekąd cieszy. Wiem, bowiem, że dzięki temu mogę spędzić dłuższy czas z bohaterami dostrzegając wszystko oczami wyobraźni, dzięki stylowi autorki i jej barwnym opisom. To coś niesamowitego, ile odczuwam emocji, kiedy po raz kolejny wychodzę jej na spotkanie. Nie chciałam się z nikim widywać, odbierać telefonów, rozmawiać, chciałam oddać się lekturze bez przeszkód, świat zewnętrzny przestał dla mnie istnieć, a ja chciałam dostać się do Midgardu, tak jak główna bohaterka. W zupełnie innym miejscu, takim, którego się nie zna jest trudne, a jak znaleźć drogę do domu? Główną bohaterką książki autorstwa Sarah J. Maas pod tytułem „Dom płomienia i cienia” jest Bryce Quinlan, mieszkanka Lunthonu, w połowie istota ludzka, w połowie fae. Trafia do świata, który jest tak inny, nieznany i ze wszystkich sił chce wrócić do domu. Samotność i niepewność mocno nad nią wpływa. Czy znajdzie się tam ktoś, komu można zaufać? Ostrożności nigdy za mało, w końcu mogła stracić tak wiele, a gdzieś tam czekają na nią przyjaciele i Hunt. Czy dziewczynie uda się znaleźć godnych zaufania? Musi pomóc Huntowi, zrobić dla niego wszystko, co możliwe. Czy uda im się ocalić przyszłość? „Dom płomienia i cienia” to podróż, na którą czekałam, jest mroczniej, napięcie wzrasta, gdy bohaterowie próbują uciec i przetrwać w lochach Asteris. Bardzo lubię postać Bryce, jest mądra, zabawna, zawsze potrafiąca obronić swoje race i kiedy trzeba, być wyrachowana. Jest gotowa na poświęcenia, ma wady i jest niedoskonała. Dzięki czemu z łatwością wychodzi poza kanony papierowych postaci, o których tak szybko się zapomina. Właśnie w tym tkwi jej piękno. Hunt ma kogoś, kto się o niego troszczy i chce mu pomóc. Pomimo cierpienia i traumy nadal wspiera Bryce w jej dążeniu do obalenia rządu, nawet, jeśli go to przeraża. Oboje przyznają, że ochrona niewinnych ludzi jest ważniejsza niż siebie nawzajem. Wybierają większe dobro od swojego partnera, nic z tego nie umniejsza ich uczuć ani siły ich więzi. Wręcz przeciwnie, pokazuje głębokie zrozumienie między nimi. Autorce udało jej się mnie zaskoczyć, sprawić, że z trudem łapałam powietrze. Sarah J. Mass potrafi ofiarować czytelnikom sporo odpowiedzi, jednocześnie podsuwając coraz więcej pytań. Ten dreszczyk emocji i intensywność pasujące do wspaniałego świata, uniemożliwiły mi odłożenie książki kosztem obowiązków. Cały czas moje myśli krążyły wokół wydarzeń i sytuacji, w których znajdowali się bohaterowie. „Dom płomienia i cienia” została wykreowana w imponujący sposób z dobrym tempem i rozwojem fabuły, który mnie uzależniał. Cudownie było móc zobaczyć bohaterów z poprzednich książek autorki, cieszyłam się, że mogę zobaczyć, co się u nich dzieje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-04-2024 o godz 19:30 przez: Patrycja Kuchta
🔥✨️Naprawdę nie wiem jak mam opowiedzieć o tym tomie, żeby nie zdradzić niczego z fabuły... Jeśli lektura Księżycowego miasta jest jeszcze przed Wami musicie widzieć, że to epickie urban fantasy, z niesamowicie rozbudowanym światem, świetnymi nieidealnymi postaciami i zakończeniami, które wyrywają z kapci. Fabuła jest hot i mamy tu sporo przemocy więc to seria tylko dla dorosłych czytelników. Zaciekawieni? W takim razie koniecznie musicie poznać dwie poprzednie części! A tych, którzy je znają i są ciekawi, co dalej zapraszam na dalszą część recenzji. 🔥✨️Książka rozkręca się dosyć powoli, ale nie zrażałam się tym, bo w poprzednich częściach było tak samo. A kiedy już fabuła nabrała rozpędu, działo się tyle, że strony dosłownie paliły mi się w rękach. Uwielbiam Bryce za jej cięty język i pewność siebie, ale chyba najbardziej czekałam na dalszy ciąg historii Lydii i Ruhna. Już w poprzednim tomie mnie zachwycili, a teraz ten zachwyt tylko wzrósł. 🔥✨️Jak już wiecie, autorka postawiła na multiwersum i tutaj... Jestem na siebie wściekła, że nie zdążyłam przeczytać tej drugiej serii przed lekturą "Domu płomienia i cienia". Czuję, że wiele straciłam, zaspojlerowałam sobie fabułę, ale przede wszystkim, przez większość czasu nie ogarniałam nowego świata. Koniecznie muszę zrobić reread jak już nadrobię zaległości. 🔥✨️Kilka słów o samym wydaniu. Tym razem jest jednotomowe i trochę się bałam czy to dobry pomysł. Myślałam, że taki klocek łatwiej się zniszczy i nie będzie pasował do pozostałych części, więc jeśli macie podobne wątpliwości mogę Was uspokoić. Tom jest całkiem zgrabny (dzięki cieńszemu papierowi), ma solidny grzbiet, więc nie obawiajacie się o jego połamanie. Czcionka jest duża (taka jak w poprzednich częściach) więc przyjemnie się czyta, a książka wygląda pięknie przy pozostałych tomach. I wcale od nich nie odstaje. 🔥✨️Myślę, że jeśli poprzednie tomy Wam się podobały nie muszę Was bardziej namawiać. "Dom płomienia i cienia", to kawał świetnej, dopracowanej fantastyki. Teoretycznie historia mogłaby się już zakończyć, ale ja akurat się cieszę, że będzie kolejny tom. Czekam na niego z niecierpliwością!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
29-04-2024 o godz 18:12 przez: red.head.booklover
Cieszę się, że wyczekałam z tą recenzją. Po przeczytaniu byłam na maasowym haju - omg, omg, nowa część księżycowego, ale super. Po czasie widzę dużo mankamentów z tą książką. Po pierwsze, to osławione połączenie z inną serią. Meh, cały początek książki się tam rozgrywał, a ja tylko patrzyłam kiedy to się skończy. Chodziło tylko o uzasadnienie dla miecza i sztyletu, sama interakcja między bohaterami z różnych czasów i środowisk wyszła po prostu nudno. No i potem wielki powrót. Wow, co za żenada. Pamiętam z poprzedniej części jak płakałam na ostatnich rozdziałach i ten cytat Hunta, że odnajdą się ponad czasem i przestrzenią, no cudoooo. A tu Bryce wraca jakby na manicure wyszła na godzinkę, siema siema, mamy ważniejsze rzeczy niż my, pogadamy potem ziomek. I to jest właśnie największy mój problem z tą częścią. Bryce. Zmiana charakteru o 180°. Gdzie jest ta nieustraszona dziewczyną, która dla Hunta by poświęciła wszystko, dla której nie było nic ważniejszego niż przyjaciele i lojalność? Przez całą książkę jej zachowanie było dla mnie nieakceptowalne, poza sukowatą pozą nic sobą nie reprezentowała. A to jak się odnosiła do miłości swojego życia?! Serio, Hunt zasłużył na coś lepszego. W poprzednich częściach wyczekiwałam ich rozdziałów, tu miałam ochotę zrobić skip. Na szczęście dostałam inną parę, która stanęła na wysokości zadania - Ruhn i Lidia ♡ świetne dialogi, sceny łóżkowe, drama i sekrety, uwielbiam każdą stronę z tą dwójką. Kolejny bohater, który skradł moje serce to Ithan. Kocham to jak dba o najbliższych i to urocze niezachwiane poczucie moralności. Jest mega słodziakiem. I yolo Tharion, beka z każdej decyzji i działania 🤣 A i potrzebuję kolejnej części, bo nadal nie dowiedziałam się NIC o Furii. Ale za to dostaliśmy dużo informacji o Jessibie, która była równie tajemnicza. Ogólnie książkę polecam, nie tak jak poprzednie, ale nadal jest to jedna z moich ulubionych serii ever. To pierwsza książka Maas, która nie do końca mi podeszła (czytałam wszystkie), więc odsetek do zaakceptowania 😂
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-04-2024 o godz 14:39 przez: r3ading_journal
Po prawie dwóch latach, cudownie jest wrócić do domu.. Bo tym są właśnie dla mnie książki autorstwa Sarah J Maas – powrotem do domu. Kocham każdą jedną serię, choć w moim sercu Księżycowe Miasto ma szczególne miejsce, ponieważ kocham połączenie magii z technologią, a to w wydaniu od królowej romantasy jest idealne! W trzecim tomie historii Bryce Quinlan i jej niezwykłej paczki przyjaciół, zostajemy od razu wrzuceni w wir akcji – nic dziwnego, drugi tom serii, Dom Nieba i Oddechu, kończy się niesamowitym cliffhangerem, na którego dalszy ciąg przyszło nam sporo czekać. Bryce musi zrobić wszystko, aby ratować swoich przyjaciół, ale do tego musi przecież wrócić do domu. No właśnie, Hel nie wygląda, tak jak sobie wyobrażała, dodatkowo zostaje wtrącona do lochu i potraktowana jako zagrożenie. Hunt i Ruhn nie mają wcale lepiej, torturowani co dnia przez sługusów Asteri, w fatalnym położeniu, pozostawieni pozornie bez wyjścia. Reszta przyjaciół próbuje w jakiś sposób zorganizować pomoc dla więźniów, kiedy jesteś jednak ukrywającym się wilkołakiem, merem na usługach Żmijowej Królowej, oraz fae, ukrywającym zbiegów, niewiele możesz zdziałać. Niezmiennie uwielbiam Bryce w tym tomie, jej zadziorność i niezłomność ducha to coś, co za każdym razem mi imponuje. Nie jestem z kolei fanką crossoveru, który Sarah zaserwowała nam w tym tomie. Mam wrażenie, że przez ten zabieg, niektóre postacie z innej, popularnej serii autorki trochę tracą, chociaż jedna, dość mocno nielubiana przeze mnie, odrobinę zyskała w moich oczach. Jak na przeszło tysiącstronnicową książkę, mamy tutaj całą masę akcji i ani na moment nie nudziłam się czytając kolejne zmagania Bryce i reszty przyjaciół. Czy jest to moja ulubiona część serii? Chyba nic na ten moment nie jest w stanie przebić pierwszej części, jednak ta nie odstaje mocno i w dalszym ciągu pozostaje w topce moich książek tego roku.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
28-04-2024 o godz 21:49 przez: Anonim
Ta recenzja została usunięta, ponieważ jej treść była niezgodna z regulaminem
5/5
27-03-2024 o godz 17:10 przez: Sylwia
Cudownie było wrócić do świata stworzonego przez Sarah J. Maas. Książka ma około 1100 stron, ale dla mnie to będzie ciągle za mało. Tyle się tutaj wydarzyło! Na początku ciężko było mi się zorientować kto, jest kim, ale autorka zrobiła rozdziały z kilku perspektyw i szybko to ogarnęłam. W pierwszych rozdziałach książki, Bryce znajduje się na Dworze Nocy i jeśli ktoś spodziewa się dużo akcji z bohaterami z Dworów, to trochę się rozczaruje. Mnie osobiście w ogóle to nie przeszkadzało, gdyż polubiłam się z ekipą z Midgardu, i to o nich chciałam czytać jak najwięcej. Oczywiście rozdziały z Nestą i Azrielem to dodatkowy smaczek. Na końcu książki jest też kod QR, dzięki któremu możemy pobrać dodatkowe opowiadanie właśnie z nimi. Jestem ogromną fanką całego uniwersum i śledziłam każdą wzmiankę, która mogłaby się odnosić do pozostałych serii. Nie będę spolerować, żeby nie psuć nikomu zabawy z czytania, ale było tego trochę. Jak już wspomniałam bardzo dużo się w tej książce działo, mieliśmy kilka zwrotów akcji i momentów, w których aż łezka się w oku zakręciła. W tym tomie jednak moje serce skradła relacja Rhuna i Lidii,ale nie będę się rozpisywać, bo cała historia to jeden wielki spoiler. Oczywiście momentami było za dużo nowych wątków i informacje, aż uderzały nas w twarz, ale mi jako fance absolutnie to nie przeszkadzało. Jedyne, co mnie raziło w oczy, to tytuł Rhysanda przetłumaczony w tym tomie jako "Wielki Lord Nocnego Dworu" no błagam... Po zakończeniu ciężko było mi się rozstać z bohaterami i zabieram się za reared poprzednich tomów 🙂. Współpraca reklamowa z @wydawnictwo_uroboros
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-04-2024 o godz 16:05 przez: Oliwia Maria
To jedna z nielicznych premier, na które czekałam jak dziecko na świętego Mikołaja. 2 tom zakończył się tak, że kapcie mi spadły z wrażenia a popękane serce czekało na plasterek. W 3 tomie jeju ile się dzieje! Jest to porządna cegła, ale przecież są tu opisane losy Bryce, Hunta, Ruhna, Baksjana, Ithana (ten akurat mnie wkurzał), Thariona i jeszcze kilku innych. I zanim spotkają się w kulminacyjnym momencie to każdy idzie własną ścieżką, którą trzeba opisać. Ponad 1000 stron przeczytałam w ekspresowym tempie. I chociaż mam niedobór relacji Bryce z Nestą, to kocham ten tom równie mocno jak poprzednie. Jest drastycznie ( ręką....), są tortury, proba zaufania, dezercja, wielki kawał historii, jak zwykle ogrom tajemnic i ich wpływ na kolejne działania. Ale jest też piękna i trudna relacja Lidii i Ruhna, jak również Athalara i Bryce, których miłość pomagała utrzymać się im na powierzchni. W ogóle ten tom to ukłon w stronę Lidii. Jej historia porusza i jest rachunkiem sumienia. Ile człowiek może poświęcić i jak bardzo ukryć własne ja. Ithanowi i Tharionowi momentami miałam ochotę potrząsnąć. Kręciłam głową na ich poczytania. Chociaż jeden i drugi chciał zachować się uczciwie. Dla mnie na tym tomie mogłaby się zakończyć ta seria. Nie wiem jakie plany ma autorka, ale pozamykała najważniejsze wątki, wytyczyła nowe trasy. Jestem usatysfakcjonowana. I scena na koniec. Moje wewnętrzne dziecko oszalało. Kocham Księżycowe Miasto najmocniej ze wszystkich serii Maas. I nikt ani nic tego nie zmieni
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-05-2024 o godz 08:37 przez: Anna Sługocka
#księżycowemiasto #dompłomieniaicienia od @sarahjmaas @wydawnictwo_uroboros to ostatni tom przygód Bryce i Hunta. Tom, który ma ponad 1000 stron. I którego mi mało, bo nie mam najmniejszej ochoty kończyć przygody z tymi bohaterami. Autorka genialnie kreuje światy. W tej serii mamy gigantycznie rozbudowane uniwersum. Fae, zmniennokształtni i inne wymyślone stwory są dobrze ukształtowane i ubrane w swoje cechy. System miasta, ilość światów, powiązania i schematy - chylę czoła za tak dobrą robotę i sklejenie tego w doskonałą całość. Potrafi też związać emocjonalnie postaci z czytelnikiem, więc współodczuwamy wszystkie ich emocje - i te radosne, i te związane z porażkami. Stajemy się niejako towarzyszami ich podróży, zaglebiając się coraz to głębiej w odmęty wydarzeń. W "Domu płomienia i cienia" dzieje się bardzo dużo. Akcja prawie w ogóle nie zwalnia, dostajemy coraz to nowe ciosy i plot twisty. Ciężko się oderwać, bo każde zdanie sprawia, że kolejne musimy poznać teraz, zaraz, natychmiast. Chwilami widziałam podobieństwo do serii "Szklany tron" - jednak bardziej było to jak cecha firmowa autorki niż lecenie schematem. Emocjonalnie ten tom mnie przeorał - na zakończeniu płakałam ze 3 razy. I gdyby nie życie poza książkami, z chęcią zabrałabym się za tego grubaska na raz. A najchętniej zapomniałabym całość i zaczęła czytać od nowa.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-04-2024 o godz 08:36 przez: Przeczytalna
Brice Quinlan nigdy nie spodziewała się zobaczyć świata innego niż Midgard, w teraz jedyne, czego pragnie, to tam powrócić. Hunt Athalar nie pierwszy raz znalazł się w opałach. Po kilku błogich miesiącach ponownie trafia do lochów Asteri. „Dom Płomienia i Cienia” to absolutnie i niezaprzeczalnie mój ulubiony tom. Czułam się jakbym wróciła do domu po długim czasie, szczególnie patrząc na to, jak zaczyna się ta historia 🤭 Nie chcę nikomu spoilerować, bo to w końcu już trzeci tom, ale wszystko jest tak mistrzowsko rozegrane, że 👏 Rollercoaster emocji - załatwione ✔️ Takie akcje, że aż strony obracane są z prędkością światła - zrobione ✔️ Wyjaśnienie zagadek - zrobione ✔️ Bohaterowie, których pokochaliśmy - zrobione ✔️ Cudowne relacje - zrobione ✔️ Sentymentalne momenty - odhaczone podwójnie ✔️ „Dom Płomienia i Cienia” to idealny przykład tego, za co kochamy autorkę 🖤 Midgard zwiedzony, teraz czekam na podróż do Velaris ✨
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
02-06-2024 o godz 15:05 przez: Irwina91
Nie jest zła, ale w porównaniu do poprzednich części jest naprawdę nudna...
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
15-05-2024 o godz 14:05 przez: Anonim
Przyszło z rozdartą okładką
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Mniej recenzji Więcej recenzji