Avengers: Wojna bez granic (DVD)

Uwielbiamy serię o bohaterach z ekipy Avengers. Świetny film dla całej rodziny.

Mam szczęście. Przyszło mi żyć w czasach Kinowego Uniwersum Marvela (dalej MCU). W dzieciństwie mogłem pomarzyć o takich filmach jak "Iron Man", "Kapitan Ameryka", Doktor Strange", czy "Avengers". Dziś te marzenia stały się prawdą, a co najważniejsze, żaden z 19. wyprodukowanych dotąd filmów nie zszedł poniżej wysokiego poziomu. W ten sposób dochodzę do chwili, w której przyszło mi zmierzyć się z największym z nich, czyli "Avengers: Wojna bez granic". Czy istniało choćby najmniejsze prawdopodobieństwo, że coś w tym filmie pójdzie nie tak? Nie wydaje mi się. Oczywiście można doszukiwać się pewnych nieścisłości i błędów lub braku logiki w niektórych sytuacjach, ale takie są komiksy i takie są też ich adaptacje. Nikt nie powinien zatem silić się na szczegółową krytykę najmniejszych detali. Filmy Marvela stanowią świetną rozrywkę i właśnie tak powinniśmy je traktować. Przed przystąpieniem do prac nad filmem, bracia Russo (Joe i Anthony) nakręcili dwie produkcje z MCU - "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz" oraz "Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów". Szczególnie ten drugi był wymagającym przedsięwzięciem, ale nic jest w stanie równać się ze skalą oraz rozmachem najnowszej części Avengersów. Nie będę bawił się w wymienianie liczby postaci, które pojawiają się na ekranie w trakcie tej 2,5-godzinnej extravaganzy. Wspomnę jednak, że wrzucenie tylu bohaterów do jednego filmu wiązało się z dużym ryzykiem, które na szczęście udało się opanować. Każdy ma swój moment, w którym może zabłysnąć. Chemia pomiędzy aktorami jest doskonała, tak jakby zawsze ze sobą grali, a przecież niektórzy bohaterowie spotykają się w tym filmie po raz pierwszy. Centralnym punktem fabuły jest oczywiście Thanos i jego dążenie do zdobycia wszystkich Kamieni Nieskończoności (Przestrzeni, Umysłu, Rzeczywistości, Mocy, Czasu, Duszy). Dlatego bardzo istotne było przedstawienie czarnego charakteru, z którym spędzamy naprawdę dużo czasu, poznając jego motywację oraz cel. Ze swojej roli znakomicie wywiązuje się Josh Brolin i pomagająca mu masa efektów specjalnych. Z czasem jak akcja postępuje, coraz więcej postaci spotyka się ze sobą, przez co powstaje kilka przewodnich wątków. Jest Thanos zbierający kryształy, są Strażnicy Galaktyki, którzy znajdują Thora, są Avengersi na Ziemi oraz Avengersi w kosmosie. Wszystko prowadzi do starcia z potężnym Tytanem. Skoro jesteśmy już przy walce, to tej oczywiście nie brakuje. Odnoszę wrażenie, że każda kolejna scena akcji jest większa, bardziej skomplikowana i po prostu ciekawsza. Bohaterowie pokazują na co ich stać, sięgając nie tylko do swojego sprawdzonego repertuaru sztuk walki, nadprzyrodzonych mocy oraz nowoczesnej technologii, ale także wzbogacając go, oczywiście z korzyścią dla widza. Warto również wspomnieć, że imponująca jest współpraca pomiędzy wieloma z tych postaci. Część z nich widzi się po raz pierwszy w życiu, ale niczym w najlepszych komiksach są w stanie szybko nawiązać nić porozumienia w walce ze wspólnym wrogiem. Efekty specjalne stoją na najwyższym poziomie. Naprawdę zdziwiłbym się gdyby w przyszłym roku Oscar w tej kategorii nie trafił w ręce ekipy odpowiedzialnej za "Wojnę bez granic". Przede wszystkim imponuje ich ilość. Statki kosmiczne, różne planety, nadprzyrodzone moce, a nawet wygląd niektórych bohaterów oraz wiele detali o których nawet się nie zastanawiamy, to efekt pracy tych osób. Każdy fan sci-fi uroni łezkę. Oczywiście w filmie nie zabrakło wielu niespodzianek. Niektórych ukrytych, ale wielu stanowiących część fabuły. Nie chcę w tym miejscu zbytnio spoilerować wam wydarzeń, powiem tylko że problemy ma Hulk, w kosmosie pojawia się nieoczekiwana postać, niektórzy doznają upgrade'u. Nie zapomnijcie o scenie po napisach! Ścieżka dźwiękowa jest dosyć skromna, ale biorąc pod uwagę ilość wydarzeń mających miejsce na ekranie nie ma na nią aż tyle czasu. Kiedy jednak ją słyszymy, świetnie oddaje nastrój danej sceny bądź charakter pojawiających się postaci. Przy Thanosie rozbrzmiewają dźwięki grozy, w tle słychać motyw Avengersów oraz Czarnej Pantery, a główny utwór "Avengers: Wojna bez granic" ma w sobie rozmach, powagę oraz smutek, które oddają znaczenie sytuacji w jakiej znajdują się bohaterowie. Nie ma sensu wypowiadać się po kolei o każdym aktorze i każdej aktorce, którzy są częścią tego projektu. Bohaterowie są po prostu sobą, są dokładnie tacy jakimi ich pokochaliśmy. Tony Stark nadal ma wielkie ego, choć niewątpliwie dorównuje mu Doktor Strange, Kapitan Ameryka jest poważny, a Spider-Man rzuca żartami na lewo i prawo. Skoro już jesteśmy przy dowcipach, to na początku odniosłem wrażenie że było ich zbyt wiele. Z czasem jednak film uzyskał równowagę w tym zakresie. Ciężko byłoby sobie jednak wyobrazić brak lżejszych, komediowych momentów, które Marvel tak dobrze do tej pory stosował. Szczególnie, że film sam w sobie ma poważny wydźwięk oraz konsekwencje dla całego uniwersum, o czym zresztą wszyscy wiedzieliśmy. To chyba wszystko o czym mogę wam powiedzieć, nie psując wam jednocze

No w końcu! Wreszcie film z marvelowskiego Universum, którego zakończenie zaskakuje, jeszcze nie wbija w przysłowiowy fotel, ale prawie. Miejscami zabawny, miejscami mroczny - łączy po prostu to, co najlepsze w postaciach Avengersów!!!

Jak zwykle mnóstwo akcji, zaskakując zakończanie, z niecierpliwością czekam kolejnej części.

Świetne pozostaje bez odpowiedzi Nie ma znaczenia dobry zły wygadany cichy 1/2 zniknie

Czekałem bardzo na tę część Avengers'ów!!! Nie zawiodłem się. Gorąco polecam!

Gorąco polecam. Film świetny na rodzinne spotkanie lub w gronie przyjaciól.

To nie film , to arcydzieło.Najlepszy film akcji z MARVELA!!!!!!!!!!!

Rewelacja.Najlepszy film 2018.Nie mogę się doczekać DVD z tym tytułem

Niezły film